Prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów policjantom w sprawie wypadku radiowozu z dwiema nastolatkami w środku w Dawidach Bankowych - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa. Jeden z policjantów usłyszał już zarzuty, natomiast wobec drugiego prokuratura zaplanowała czynności.
Przypomnijmy. Na początku roku w Dawidach Bankowych w gminie Raszyn policjanci otrzymali zgłoszenie o wypalaniu kabli. Na miejscu zastali jednak tylko grupę młodzieży. Odjeżdżając do radiowozu zabrali dwie nastolatki. Policjant kierujący radiowozem stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. Dziewczyny same zgłosiły się na pogotowie. Jedna z nich pojechała do szpitala.
Wobec funkcjonariuszy zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Komendant stołeczny policji zdecydował natomiast o zawieszeniu dowódcy patrolu.
Początkowo śledztwo w sprawie wypadku radiowozu z dwiema nastolatkami w środku, jak również nieudzielenia pomocy prowadziła Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie. Następnie przejęła je Prokuratura Okręgowa w Warszawie. – Po skompletowaniu materiału dowodowego prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów policjantom – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz. — Z jednym z podejrzanych czynności zostały wykonane pod koniec lutego. Usłyszał on zarzut obejmujący m.in. spowodowanie wypadku, jak też niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień. Czynności z drugim z funkcjonariuszy zostały zaplanowane – dodała prokurator.
Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.
Nie da się zamieść po dywan?
Za ten stres należy im się premia. Uwzięli się wszyscy na biednych „stróżów prawa”…
Robią co chcą te q… Rozejdzie się po kościach i dalej będzie można żerować na społeczeństwie – aby do emeryturki po 15 latach, a później… dalej będzie można żyć na koszt pracującego motłochu…
Prawie 2 miesiące dali sobie i policjantom do zastanowienia. Zwykły obywatel zostałby ukarany na miejscu
To chyba nie był czas „do zastanowienia”, tylko raczej próba przeczekania, żeby sprawa „przyschła” i można ją było zamieść pod dywan. Ale okazało się, że za dużo osób i mediów się nią interesuje, więc trzeba było jednak coś zrobić. Ciekawe, jaki będzie dalszy ciąg?
Ponieważ było paru niepękających świadków to nie udało się rozgonić smrodu na miejscu. Nawet tęga głowa komendanta nie pomogła. Jestem pewien że znalazł się tam błyskawicznie po to żeby zatuszować co się da. To był czas żeby coś „wyrzeźbić” bo to wyjątkowo trudny przypadek nawet dla takich specjalistów od konfabulacji. Można się spodziewać czegoś na miarę głośnika który przeistoczył się w granatnik.