Byłeś na meczu i zrobiłeś ciekawe zdjęcie? A może nagrałeś filmik jak kibice cieszą się z wygranej? Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.
Po raz drugi w historii występów w Ford Germaz Ekstraklasie drużyna Matizolu Lidera zajęła piąte miejsce w rozgrywkach.
Przed sezonem mówiło się co prawda o walce o medale, ale te plany
szybko zweryfikowali rywale. Prezes klubu Paweł Kędzierski uznał ten
wynik za sukces, pan również? A może pozostał mały niedosyt?
Przychodząc do zespołu wspólnie z prezesem zastanawialiśmy się, czy
drużynie uda awansować się do play-off. Byliśmy wówczas na dziesiątym
miejscu, do tego mieliśmy trudny kalendarz. Zwłaszcza niezwykle istotne
spotkania z ŁKS, Artego czy Energą graliśmy na wyjeździe. Udało się
każde z tych spotkań wygrać, co było ogromną zasługą dziewczyn. Te
wygrane mocno nas podbudowały, dzięki czemu rundę zasadniczą
zakończyliśmy na szóstym miejscu. W ćwierćfinale trafiliśmy na Lotos,
który okazał się zbyt mocnym zespołem dla nas. Niemniej po raz pierwszy w
historii klubu udało nam się wygrać mecz w fazie medalowej w play-off. Z
piątego miejsca niewątpliwie należy się cieszyć, bo jeszcze w grudniu
ten cel wydawał się mało realny.
Przed samą fazą play-off
Matizol Lider przegrał z Tęczą Leszno, tej wygranej zabrakło później do
zajęcia wyższego jak szóste miejsce w tabeli. Nie żałuje pan tego
spotkania?
Zawsze po wygraniu pięciu, sześciu spotkań u
zawodników przychodzi samozadowolenie. To jest normalne w grach
zespołowych. Bardziej żal tych porażek z Artego i Energą na własnym
boisku. Z drugiej strony wcale nie musieliśmy być na szóstym miejscu,
przecież tę pozycję zapewniliśmy sobie dopiero w ostatniej kolejce.
Mogliśmy być niżej, bo tego samego dnia niespodziewanie MUKS Poznań
wygrał z AZS PWSZ Gorzów, z którym bezpośrednio rywalizowaliśmy o
miejsce w tabeli. W sporcie wszystkiego nie można zaplanować. Przecież
gdybyśmy wygrali z Tęczą to w ostatniej kolejce Row Rybnik nie musiałby
gładko przegrać w Pruszkowie.
Nie da się ukryć, że o sile
prowadzonego przez pana zespołu w dużej mierze decydowały zawodniczki
spoza Polski. Zwłaszcza transfer Angeliny Williams był sporą niewiadomą.
Koszykarka choć notowała dobre statystyki w żadnym klubie nie mogła
zagrzać dłużej miejsca, nie obawiał się pan tego?
Przebudowa składu była nieunikniona. Przypomnę, że kończyły się wtedy
kontrakty Amber Holt i Charity Szczechowiak, a my ze względu na
oszczędności nie mogliśmy ich przedłużyć. Dlatego do zespołu trafiła
Natalija Trofimowa, a później Angelina Williams. Zespół po tych zmianach
grał lepiej. Budowa ciała Williams oraz jej doświadczenie wyniesione z
różnych klubów pozwalały przypuszczać, że szybko dojdzie do optymalnej
formy. Sprowadzenie jej do Pruszkowa było bardzo dobrą decyzją, należy
się z tego tylko cieszyć, że nam się to udało.
To właśnie Williams była liderką prowadzonego przez pana zespołu?
Udało mi się sprawić, że naszą siłą była w rundzie rewanżowej i
play-off zespołowość. Statystycznie Angelina wypadała najlepiej,
podobnie jak Sydney Colson, która dobrze nakręcała grę zespołu. Nie
można jednak powiedzieć, że tylko te dwie zawodniczki decydowały o sile
zespołu. Mocni byliśmy jako całość i tylko dzięki temu zajęliśmy piąte
miejsce.
Dla pana był to pierwszy sezon po dłuższej przerwie w żeńskiej ekstraklasie. Dużo się zmieniło przez te kilka lat?
Przed każdym sezonem, niezależnie z kim się pracuje pojawiają się
obawy. Na tyle długo jestem już jednak w koszykówce, że pewne sprawy nie
są dla mnie zaskoczeniem. Za nim zdecydowałem się na powrót do żeńskiej
koszykówki, konkretnie ŁKS-u Łódź, odbyłem szereg rozmów z różnymi
fachowcami. To pozwoliło mi wypracować schemat, który okazał się w tym
sezonie słuszny. Udało mi się dobrze przygotować ŁKS, zaś w Pruszkowie
kawał dobrej pracy wykonał wcześniej Arek Koniecki. Sama gra uległa
zmianie, jest szybsza bardziej atletyczna. Do tego wszystkiego zmieniła
się taktyka gry. Koszykówka niezależnie od tego jest jednak taka sama
dla wszystkich, może sposób wykończenia akcji jest trochę inny u kobiet,
ale poza tym większych zmian nie dostrzegam.
Będzie pan kontynuował pracę w Matizolu Liderze Pruszków w przyszłym sezonie?
Decydując się na pracę w tym klubie podpisałem półtoraroczny kontrakt. Będę więc dalej pracował w Pruszkowie.
Byłeś na meczu i zrobiłeś ciekawe zdjęcie? A może nagrałeś filmik jak kibice cieszą się z wygranej? Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.