Czeka nas majówkowy lockdown? Rząd przerażony nadciągającą falą zachorowań

Liczba zachorowań na COVID-19 łagodnie zmniejsza się. We wtorek 13 kwietnia Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 15 proc. spadku zakażeń koronawirusem w ciągu ostatniego tygodnia. Istnieje ogromna rozbieżność między oficjalnymi danymi a statystykami wskazującymi na nadciągającą falę zachorowań. W rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita” minister zdrowia Adam Niedzielski wyjaśnił skąd biorą się różnice. – We wtorek 13 kwietnia zostało wykonanych 80 tys. badań, a tydzień temu było ich 45 tys. Sama ta ogromna różnica pokazuje, że będziemy mieli do czynienia z nieporównywalnym dniem do tego sprzed tygodnia – tłumaczył Adam Niedzielski, minister zdrowia.
Liczba zachorowań oraz zgonów spadła w porównaniu z danymi z ostatniego tygodnia. Minister zdrowia nie ukrywa, że rząd analizuje inne kryteria podejmując decyzje o ewentualnym luzowaniu obostrzeń epidemicznych. – Patrzymy na liczbę zajętych łóżek, to jest dominujący element i on będzie decydował – przekazał Niedzielski.
Obecnie kluczową kwestią przy podejmowaniu decyzji o poluzowaniu obostrzeń jest liczba zajętych łóżek w szpitalach oraz osób wymagających leczenia respiratorem.
Z najnowszych danych wynika, że w placówkach medycznych zajętych jest 45 tys. 726 łóżek COVID-19. We wtorek 6 kwietnia, resort zdrowia informował, że w szpitalach przebywało 33 tys. 544 pacjentów. We wtorek 30 marca ministerstwo poinformowało o hospitalizacji 31 tys. chorych.
W najbliższym czasie jest jednak szansa na otwarcie szkół i przedszkoli. Przemysław Czarnek minister edukacji na antenie RMF FM wyjaśnił na jakich zasadach dzieci wrócą do placówek. – Nielicznymi wyjątkami mogą być przedszkola i żłobki. Mogą one być otwarte już od najbliższego poniedziałku. Jeśli tendencja spadkowa się utrwali, od poniedziałku dzieci wrócą do przedszkoli. Potem wracać do nauki stacjonarnej mają kolejne roczniki uczniów – mówił Przemysław Czarnek, minister edukacji.
Ministerstwo Edukacji i Nauki rozważa również scenariusz zakładający naukę w trybie hybrydowym. Zdaniem resortu w szkołach powinno przebywać maksymalnie 50 proc. uczniów. – Szkoły są na to przygotowane – zapewniał minister edukacji. Wszystko zależy jednak od danych dotyczących liczby zakażeń koronawirusem w następnych dniach – dodał.