Nowotwory z sąsiedzkiego komina

Region

Zimę mamy w tym roku prawdziwie zimową. Sezon grzewczy w pełni. Nikogonie dziwią więc dymy snujące się z kominów nad jednorodzinnymi osiedlami. Kłopot w tym, że często woń tych dymów daleka jest od zapachu palonego węgla lub drewna…

Ceny gazu szybują w ostatnich latach w górę, towarzyszy im ostatnio także znaczny wzrost cen wywozu śmieci i utylizacji odpadów. Nałożenie się tych czynników sprawia, że wiele odpadów awansowało nieoficjalnie do roli materiałów opałowych.

Do pieców trafiają m.in. plastiki, folie, stare opony, malowane szkodliwymi lakierami ramy okienne i drzwiowe, a nawet zużyte meble z klejonych płyt wiórowych. Kłopot w tym, że efekt ich spalania jest niebezpieczną trucizną. Dym zawiera duże stężenie rakotwórczych dioksyn, które odkładają się w organizmie, prowadząc do powstawania alergii i nowotworów, uszkodzeń układu nerwowego i rozrodczego, obniżenia odporności organizmu na infekcje, a nawet zniekształceń genetycznych.  Zjawisko to jest tym bardziej niebezpieczne, że jego negatywne skutki są początkowo niewyczuwalne, a nieświadomi zagrożenia oszczędni palacze nie odczuwają  bezpośrednich dolegliwości. Dlatego lekceważą ostrzeżenia.-

 Dla organizmu to bomba z opóźnionym zapłonem – mówi nam lekarz onkolog, Agnieszka Nowicka – Narzekamy, że tyle osób z naszego otoczenia umiera obecnie na raka, a to są właśnie m.in. efekty dioksyn, które te osoby pochłonęły nieświadomie podczas swojego życia. Im bardziej jesteśmy narażeni na kontakt z tymi związkami, tym większe jest niebezpieczeństwo dla zdrowia. Uwolnione spalaniem do powietrza są szczególnie niebezpieczne, bo oddychać człowiek musi, więc trudno przed nimi uciec.
    
Co zatem robić?  Recepta jest prosta – ograniczać kontakt z trucizną! Zwracajmy więc uwagę sąsiadom, którzy spalają wszystko co się da. Tłumaczmy, że szkodzi to przede wszystkim właśnie im samym, ich dzieciom i rodzinom. Jeśli to nie pomaga, zgłaszajmy takie przypadki do straży miejskiej i policji, powiadamiajmy służby ochrony środowiska.
    
– Reagujemy na takie zgłoszenia natychmiast – zapewnia komendant straży miejskiej w Pruszkowie, Włodzimierz Majchrzak – Spalanie odpadów możemy ukarać mandatem do 500 zł. Na szczęście tego typu interwencji nie mamy w Pruszkowie dużo.
    
Pruszków raz w miesiącu na własny koszt odbiera od mieszkańców osiedli jednorodzinnych odpady segregowane w specjalnie do tego celu dostarczonych workach. Daje to ludziom możliwość bezpłatnego pozbycia się np. plastików i folii, bez konieczności szukania oszczędności poprzez ich spalanie. Podobnie jest w Piastowie, Brwinowie, Milanówku i Grodzisku Mazowieckim. Gorzej jest w mniejszych gminach. Michałowice, Nadarzyn, Raszyn czy Podkowa Leśna nie oferują mieszkańcom tego typu indywidualnej usługi, wystawiając jedynie w niektórych osiedlach zbiorcze pojemniki na odpady segregowane. To niestety nie załatwia problemu.
    
Tym bardziej, że w biedniejszych osiedlach kwitnie proceder sprzedawania na opał odpadów poprodukcyjnych przez niektóre firmy budowlane i meblarskie. Ścinki sklejek i płyt paździerzowych,  stare futryny okienne, odpady z produkcji mebli oferowane są jako „dobry, bo tani materiał opałowy”. W efekcie mamy do czynienia z truciem systematycznym, a nie jedynie sporadycznym jak przy spaleniu plastikowych śmieci. Taki proceder jest najbardziej szkodliwy dla otoczenia – ostrzegają specjaliści od ochrony

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.