Ciąg dalszy szkolnej afery w Otrębusach

Otrębusy

Wracamy do sprawy kontrowersyjnego wypadku w Zespole Szkół w Otrębusach. Burmistrz Brwinowa na swojej facebookowej stronie opublikował długi wpis, w którym bierze stronę dyrektor placówki. Tymczasem poszkodowane dziecko od kilku dni znajduje się w warszawskim szpitalu. Portalowi WPR24.pl udało się dotrzeć do ojca Tymoteusza, a także do ratowników medycznych.

Do wstrząsającej sytuacji doszło 29 listopada w Zespole Szkoł w Otrębusach, o czym informowaliśmy w materiale dostepnym TU. Tymek z czwartej klasy w wyniku „zabawy” z kolegami doznał poważnych obrażeń i ledwo uszedł z życiem – tak twierdzi jego ojciec, Arkadiusz Janczak. Tymczasem dyrektor szkoły wyjaśniła nam wczoraj, że sytuacja nie była aż tak poważna, a wszystkie procedury jakie stosuje się w takich przypadkach zostały dopełnione.

Głos w sprawie zabrał burmistrz gminy Brwinów Arkadiusz Kosiński. – Chcąc zweryfikować nocny post z opisem zdarzenia z poprzedniego dnia, zażądałem wyjaśnień od dyrektora szkoły. Otrzymałem je wraz z wglądem w nagrania kilku kamer monitoringu wizyjnego, w tym dwóch na których zostało utrwalone samo zdarzenie i późniejsze zachowanie nauczycieli, dyrektora i pielęgniarki – stwierdził na Facebooku burmistrz.

Co było widać na nagraniu z monitoringu? – Moim zdaniem z zachowania chłopców widać, że cały wypadek był wynikiem głupich wygłupów, a nie zamierzonego działania. Dobrze to widać po ich autentycznym przestrachu (…) po udzieleniu pierwszej pomocy, poszkodowany chłopiec po ok. 2 minutach od zdarzenia przeszedł do pokoju nauczycielskiego w asyście pani dyrektor i jednej z nauczycielek. Kilkadziesiąt sekund później do pokoju nauczycielskiego dotarła pielęgniarka. Po ok. 3 minutach z pokoju nauczycielskiego poszkodowany chłopiec wyszedł samodzielnie w towarzystwie pielęgniarki i przeszedł z nią do gabinetu pielęgniarskiego. Tyle suchy opis zdarzenia na podstawie nagrań wideo (pisownia oryginalna – przyp. red.) – wyjaśnia Arkadiusz Kosiński.

Udało się nam skontaktować z ojcem poszkodowanego Tymka. Od 29 listopada dziecko przebywa na jednym z oddziałów Samodzielnego Publicznego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. – Mój syn cały czas znajduje się w szpitalu. Lecznica wystosowała notę informacyjną, czyli zawiadomienie do warszawskiej policji. Ja wczoraj o godz. 22.00 byłem w Brwinowie na komisariacie i też złożyłem doniesienie w tej sprawie. Mój syn powiedział do mnie: „tato przecież pani dyrektor kłamie, ja nic nie pamiętam”. On naprawdę nie pamięta 40 min z tej sytuacji. A szkoła twierdzi, że wszystko jest w porządku? Pierwsze słowa po wczorajszym spotkaniu z panią dyrektor to: „dlaczego my robimy taką nagonkę medialną”. Nikt nawet nie zapytał jak czuje się mój syn… – mówi nam Arkadiusz Janczak.

Zwróciliśmy się również do pogotowia ratunkowego, które na wezwanie pana Arkadiusza przyjechało do placówki oświatowej w Otrębusach. W jakim stanie zabrano chłopca? – Dziecko doznało urazu kości nasady nosa i wargi. Pacjent w stanie stabilnym został przewieziony do szpitala w Warszawie – powiedział nam Wojciech Diadia, szef pruszkowskiej bazy Falck Medycyna.

Jak powinna wyglądać procedura pierwszej pomocy? – Testujemy dwie reakcje, na głos i na dotyk. Podchodzimy i sprawdzamy jak czuje się pacjent. Mówimy do niego, pytamy co się stało. Jeśli nie odpowiada podchodzimy, delikatnie potrząsamy za ramię i sprawdzamy czy nas słyszy. Jeśli osoba nie reaguje, a ma zachowany oddech to układamy ją w pozycji bocznej i zabezpieczamy drogi oddechowe odchylając głowę ku tyłowi. Następnie natychmiast wzywamy karetkę pogotowia. Jeśli osoba była przytomna powinniśmy zapewnić jej komfort psychiczny, czyli poinformować, że wezwana jest karetka, żeby się nie martwiła, że zaraz przyjdzie pomoc. W miejscach publicznych jak np. szkoła, warto w takich przypadkach obligatoryjnie wezwać karetkę pogotowia. Jesteśmy od tego, by pomóc – podkreśla Wojciech Diadia.

Ojciec 10-latka widział nagranie z monitoringu. Według niego z materiału wideo wyłania się zupełnie inny obraz niż przedstawiła to szkoła. – Dzieci absolutnie nie były pilnowane przez nauczycieli. Jest taki moment jak uczniowie wykręcają synowi ręce, a kolejny z nich podstawia mu nogę. W tym momencie jest stop klatka, wycięte jest półtorej minuty i później widać jak syn leży w potężnej kałuży krwi. Trzeba było odrazu wezwać pogotowie, ale nikt tego nie zrobił. W dodatku szkoła zataiła przede mną, że moje dziecko straciło tak dużo krwi… Próbowałem nagrać obraz z monitoringu telefonem, ale uniemożliwiono mi nagrywanie – podkreśla ojciec poszkodowanego dziecka. – Mam też młodszego syna, który chodzi do tej szkoły. Okazuje się, że od wczoraj na korytarzu znajduje się po pięciu nauczycieli – dodaje.

Byłeś świadkiem wypadku? Stoisz w gigantycznym korku? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie? Poinformuj o tym innych mieszkańców Pruszkowa, Grodziska i okolic. Przesyłaj zdjęcia i informacje do redakcji WPR24.pl na adres e-mail: kontakt@wpr24.pl lub SMS i MMS pod nr tel. 600 924 925.